TarEthelion
Wampirzy admin
Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 20:22, 20 Kwi 2008 |
|
PROLOG
Samotny drow z mieczem w ręku szedł tunelem zaczynającym się gdzieś, i idącym do nikąd. Był łowcą, płatnym mordercą polującym na wszystko za co mu zapłacą. Ławcy nie mieli imion, ich identyfikatorami były symbole wykaligrafowane na ognioodpornym płaszczu i napierśniku. On był Kwadratem. Słynął wśród członków swojej profesji jako profesjonalista zabijający szybko, czysto i skutecznie. Jednakże tym razem ukryte w cieniu kaptura oczy drowa zdradzały zdenerwowanie; jego reputacja była zagrożona. Od miesiąca polował w jaskiniach Podmroku na uciekiniera z miasta mrocznych elfów - Kaszaru. Cel łowcy był elfem ze zniszczonego z pomocą Pandemonium Tinuvanel, na dodatek ponoć syn cesarza. Na myśl o nagrodzie oczy pod kapturem zaiskrzyły się, a dłonie chwyciły rękojeści sejmitarów. Nagle w korytarzu przed łowcą pojawił się inny drow w granatowej tunice i czarnym napierśniku. Spod kaptura świeciły żywą czerwienią oczy. Kwadrat uśmiechnął się i podszedł do stojącej przed nim postaci. Założył na piersi ręce w znaku pokoju i patrząc w cień pod kapturem i punkty oczu powiedział:
-Witaj bracie.
Nagle drow który jak dotąd stał bez ruchu nie reagując na to co robił Kwadrat, z niesamowita szybkością wyjął z pochew swoje miecze i zaatakował go. Zaskoczony łowca automatycznie odskoczył do tyłu i wydobył swoje sejmitary. Po sekundzie napastnik natarł na niego z niesamowitą siłą, lecz Kwadrat odpowiedział z niemniejszą furią, parując miecze swego wroga. W kilka minut tunel zapełnił się odgłosami uderzających o siebie mieczy. Walczący nie wydawali z siebie żadnego dźwięku, a ich ruchy były wytłumione przez buty i zarzucone na ramiona płaszcze. Wszędzie unosiła się delikatna mgiełka wywołana zaklęciami iluzyjnymi używanymi przez walczących. Jednakże cały czas tajemniczy napastnik wygrywał z Kwadratem. Nagle łowca potknął się, a jego przeciwnik wykorzystał to wbijając oba miecze w jego klatkę piersiową. Martwy Kwadrat osunął się na ziemię, w ostatniej chwili zrywając swemu
przeciwnikowi kaptur. Zobaczył czerwone oczy wypełnione ekstazą zabijania, umiejscowione w prawie białej twarzy otoczonej czarnymi jak smoła włosami. Usta obcego były wykrzywione w ekstatycznym uśmiechu. Kopniakiem zrzucił ze swych mieczy ciało Kwadrata, po czym założył kaptur i z morderczym blaskiem w czerwonych źrenicach ruszył dalej…
AKT 1
Ethelion był księciem elfów, Ethelion był najsłynniejszym szermierzem wśród szlachty… A teraz Ethelion również był z wyglądu elfem słońca. Teraz gdy dostarczył Ifrytom serca ośmiu łowców, nadeszła ich kolej na zapłacenie za nie. Za pomocą magii pandemonium, jasna skóra sczerniała, czarne włosy zbielały, oczy dostały dar infrawizji, zaś moce zostały rozszerzone o umiejętności elfów drowów. Teraz Ethelion zakryty ognioodpornym i pochłaniającym dźwięki płaszczem, był prawdziwą maszyną do zabijania. Miecze w jego dłoniach aż sczerniały od ilości rzuconych na nie zaklęć, a nienawiść i gniew, wytwarzały aurę śmierci wokół elfa. Dzięki nowemu wyglądowi zdołał wydostać się na powierzchnię. Wędrował teraz po spalonym pustkowiu gnany misja którą miał do wypełnienia. Za przysługę którą mu wyświadczyły ifryty, musiał im się odwdzięczyć. Oczywiście po wykonaniu misji otrzyma zapłatę, lecz jej niewykonanie będzie miało straszne skutki. Mąż córki jednego z największych rodów Tinuvanel, nie spodziewa się nawet że jego zagłada, z furia w czerwonych oczach, przemierza kontynent powoli, acz nieuchronnie zbliżając się do celu. Dla ludzi którzy przyglądali się z boku podróży elfa przez Tamarion, był on wcieleniem samej śmierci. Długie białe włosy z zeschniętą na nich krwią, pocięta twarz, zakrwawione ubrania, oraz brak jakiegokolwiek odgłosu ze strony wędrowca budziły niepokój. Zaś ów elf, wędrował myśląc tylko o tym kim jest ten głupiec który wżenił się w ród mający wrogów wśród elfów, ludzi i demonów. W czasie swojej wędrówki, każdy kto stanął mu na drodze umierał pocięty zabójczo precyzyjnymi uderzeniami mithrilowych ostrzy. Po około roku wędrówki Ethelion dotarł wreszcie do Tinuvanel. Swe kroki skierował do Valad-war, do którego przybył po miesiącu podróży. Rodowa siedziba rodu skazanego na zagładę, przywitała Etheliona zgliszczami i ruinami. W centrum pod błyszczącą kopułą stał dom Valadów. Elf po chwili przekroczył magiczną barierę, wywarzył drzwi do domu. Jego ostrza błyskawicznie zlikwidowały straż.
Na parterze natknął się na Arlene Valad i jej brata Glacjusza. Zaklinaczka i wojownik rzucili się na napastnika. Ethelion jednym mieczem sparował zaklęcie Arleny a drugą miecze Glacjusza. Po sekundach czary iluzyjne poszły w ruch, mniej doświadczone latorośle rodu Valadów szybko dały się nabrać i zaatakowały widmowy obraz, a w tym czasie Ethelion zaszedł od tyłu Glacjusza który po chwili leżał dekapitowany w kałuży krwi. Arlena widzac śmierć brata uciekła z domu, a Ethelion zignorował ja wiedząc że jej czas nadejdzie.
Ethelion ruszył w górę rezydencji po drodze zabijając paru przerażonych członków straży Valadów. Na drugim piętrze spotkał się twarzą w twarz z Ardenem. Na jego widok zamurowało go, opuścił swe miecze i beznamiętnie spojrzał w oczy uzdrowiciela
-Głupcze, wiesz co uczyniłeś żeniąc się z Arleną Valad?
-Związałem się z kobietą którą pokochałem – Słysząc to Ethelion roześmiał się na cały głos, a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Uciekaj stąd! Ten dom jest przeklęty, ty jesteś przeklęty, i ja jestem też. Wszyscy jesteśmy powiązani ze sobą. Mym przeznaczeniem jest zabić wszystko co będzie miało w sobie krew rodu Valadów, i każdego kto się z tym rodem zwiąże, oraz jego potomków. Uciekaj głupcze i módl się do wszystkich bogów tego biednego świata bym cię nie spotkał więcej na swej drodze! Puszczam cię na wzgląd że kiedyś byliśmy przyjaciółmi. – Krzyknął Ethelion a łzy spływały mu po policzkach. Aren spojrzał na niego z mieszaniną przestrachu i wdzięczności, po czym powoli opuścił rezydencję Valadów i dawnego przyjaciela, który nim słońce zajdzie zabije ostatniego elfa który pozostał w tym domu, a potem ruszy w stronę Tinuvanel… modląc się by nie spotkać na swej rodze Ardena.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez TarEthelion dnia Nie 21:21, 20 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|