Ratusz

Wielki budynek górujący nad innymi. Wzdłóż ścian stoją posągi- prawdopodobnie przedstawiające poprzednich władców. Przed wejściem stoi dwóch strażników ubranych w pełną zbroję, z wielkimi i ostrymi mieczami u pasa i bardzo groźnymi minami. Wzdłóż muru przechadzają się inni, równie groźnie wyglądający żołnierze. Gdy podchodzisz do gmachu ratusza patrzą się na Ciebie podejrzliwie.

- Spokojnie, ja jestem nieszkodliwa - podnoszę ręce do góry gestem poddania się. -Musze jednak wejśś do ratusza. Nie zatrzymujcie mnie, proszę.

-A może podasz jakiś sensowny argument, panienko?- powiedział do Ciebie zaczepnie jeden ze stojących strażników.

- A muszę?- spojrzałam na niego zalotnie, starając sie wpłynąć na niego kobiecymi sposobami.- Po prostu mam tam sprawę do załatawienia.

-Tak, śliczna jesteś, ale mam żonę- odpowiedział rozbawiony strażnik. Najwyraźniej nie byłaś pierwsza, która chciała wykorzystać tą metodę- idź stąd, tam jest karczma- wskazał drogę prowadzącą do tawerny- tam z pewnością jest wiele ładniejszych ode mnie- powiedział i zaczął się śmiać wraz z innymi strażnikami.

- Pewnie. Pociągający to ty nie jesteś- mruknęłam na tyle głośno, żeby usłyszał.- Biedna ta twoja żona.Że też która cię chciała..- uciekłam ze śmiechem. "Może spróbuję później".